poniedziałek, 3 listopada 2014

1. I can't even dream

Spuściła wzrok nie wiedząc co odpowiedzieć. Wystarczył ułamek sekundy by rozumne ciało odzyskało wolność. Czas złapać za sznureczki, ale... ON tu jest.
-Zgubiłam ją-oznajmiła nie wiedząc czy aby na pewno powinna.
Ta niepewność była jednak słuszna, gdyż po niecałej minucie klęczała w kącie pokoju, łapiąc się za obolały policzek. Siła uderzenie była na tyle mocna, aby aż ją odrzuciło w tył. Klęczała nie widząc nawet cienia szans uniknięcia kolejnych ciosów.
-Jednak jesteś najzwyczajniej w świecie głupia. Gdybym był na miejscu *Dominae-Już byś zdechła-prychnął, unosząc ją za włosy ku górze.
-Ale nie jesteś i nigdy nie będziesz, pionku-prychnęła. Nie była w stanie powstrzymać się od kąśliwych uwag. Bolało. Od razu wyczuła urazę. Plamę na honorze i jego dumie.
-Nie kłam i mów gdzie jest-szarpnął mocniej, wywołując tym samym więcej cierpienia. Cichy syk wyrwał się z ust lalkarki, która dalej nieugięta nie zamierzała nic powiedzieć.
-Wynoś się-nakazała, zdobywając się na odwagę. Po czym znowu wylądowała na zimnej posadzce.
-Zero z ciebie pożytku-wyszedł. Co wywołało u niej tylko szaleńczy miech. Zacisnęła mocniej dłonie na drewnianej kukiełce...
-Teraz się zacznie, Lucy~









***

~Czy ktoś kiedyś mnie pokocha ?
Jestem po prostu brzydką marionetką~

Czekała na autobus. Nie znosiła komunikacji miejskiej od kiedy...Tylko jej Pani ją z tym piekłem zapoznała. Poszukiwała w tłumie szarych ludzi, jednego sprawiedliwego-nie ma. Nikogo takie już w tym świecie nie ma.
Niepewnie wsiadła do busu. Od razu dobiegł ją ten smród. Drgnęła niespokojnie czując na sobie czyjś wzrok.
~Niech to już się skończy~przeszło jej przez myśl. Pamiętała pożegnalne słowa swej damy-Znajdź jedną sprawiedliwą-Ona zostanie twym łańcuchem. Bez tego nawet mi się nie pokazuj! Jednak pamiętaj-Ucieczka jest równoznaczna ze zdradą, a w tym wypadku-unicestwieniem.-każdy śmiech kobiety wywoływał u niej dreszcz. Nie obawiała się jej osoby, a jej duszy. Aura roznosząca się po grocie na pałała ją przerażeniem, zawsze gdy przekroczyła próg. Tam jednak czuła się jak w "domu". Przygotowane własne miejsce... Podąża może własnymi ścieżkami, ale to tam POWRÓCIŁA.
Na reszcie jej katusze dobiegły końca. Wysiadła na pierwszym, lepszym przystanku byleby uciec od tego ciemnego tłumu.
-Lękam się ciemności i ciemnych ludzi-szepnęła pod nosem, wkładając ręce do kieszeni. Powolnym krokiem zmierzała w stronę jakiejś bocznej alejki. Nie wiedziała gdzie idzie. Kierowała się swoim, małym porcelanowym serduszkiem.
To tylko lalka-rzekł by człowiek. Czy rzeczywiście jest tylko laką ? Nie była nikim więcej ?
Jōgi nawet nie śniło się by jej na to odpowiedzieć. Błądziła w zakamarkach własnego umysłu, ale nic nie była w stanie sobie przypomnieć.
Odwróciła głowę niespokojnie w bok. Nic, a nic...
~Więc czemu ciągle wydaje mi się, że ktoś mnie śledzi ?~pomyślała. Czekała nasłuchując. Nadal nic.
Wdech.
Wydech. Może iść dalej, już spokojna, ale ciągle coś nie dawało jej spokoju.
Trzask.
Drgnęła niespokojnie, przystając w miejscu. Ręka schowana w kieszeni, zacisnęła mocniej za spust rewolwerowca. Powolnie przesuwała dłonią wyżej na celu wyjęcia broni.
Wystarczy teraz tylko się odwrócić... Tylko tyle aby wiedzieć...
Zamarła.


***
Przeskakiwała z ławki na ławkę. Demoniczna piękność mierzyła wszystko kpiącym wzrokiem. Czuła na sobie wielbiące ją spojrzenia. Lekki uśmiech widniał na jej ustach. Dla jednych pełen uroku, dla innych tych prawdziwych, przepełniony jadem.
- *Dominae!-otwarte wrota, a w nich stanął pewien siebie demon. Każdy w Jigoku obawiał się jego spojrzenia, mocy i nienawiści. Z drugiej strony darzyli go szacunkiem i podziwiali jego osobę.
-Co się dzieje ?-ma słodki głos niczym ambrozja. Tak naprawdę był tylko prowizorycznym złudzeniem. Cieszył ją ból, a dzięki jej słodyczy mogła uwieść-by niepostrzeżenie zabić.
-Obiekt zniknął-prawie spadła, stojąc na krawędzi. Jakiś jej wyznawca pochwycił ją wcześniej, pomagając jej wstać, ale wraz z tym po niecałym kroku-obrócił się w piasek co tylko rozśmieszyło szatynkę, a jej oczy przybrały barwę czerwieni róż.
-No i po co się przejmujesz, Hirogiwa-od razu dało się wyczuć nutę rozbawienia w jej głosie.
-Może ty niczym, jednak jest to na naszą niekorzyść-warknął, niezadowolony z jej lekceważącej postawy.
-Ależ nie ma co się przejmować, prawda Neko?-spytała retorycznie łapiąc za podbródek jakąś dziewczynkę. Wystarczyło jej spojrzenie, aby skamieniała, co jeszcze bardziej rozbawiło kobietę.
-Znajdziemy ją-dodała ciszej, głaszcząc lekko kotkę spoczywającą na jej kolanach. Ta tylko lekko zamruczała, co dla NIEJ było niczym muzyka. Koty zawsze podążają własnymi ścieżkami~
~Jednak czasem trzeba je oswoić i zgarnąć siłą, nieprawdaż ?~taka myśl od razu jej się nasunęła.



2 komentarze:

  1. Rozdział bardzo fajny i mnie zaciekawił.... mam nadzieje że na kontynuację nie będę musiała długo czekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od razu ogłaszam, że odwiesiłam blog http://shaman-king-strange-love-and-curse.blogspot.com/ i zaczęłam z wielkim przytupem... (PODPOWIEDŹ: W JEDNYM Z ROZDZIAŁÓW HAOŚ BĘDZIE MIAŁ PROBLEM Z WŁOSAMI xD) Jeśli cię zainteresowałam, to zapraszam ponownie.

      Usuń