Dni płyną jak trucizna
Proszę zwróć na mnie uwagę~!
Systemy uruchomione, maska naprawiona-działaj Lucy.
Walcz moja marionetko~!
Niepewnie stawiała pierwsze kroki. Namacała rękoma otaczającą ją przestrzeń. Nic nie widziała.
-Jestem ślepa ?-schowała twarz w dłoniach. Krok za krokiem.
-Nie jesteś mój kochany obiekcie. Nic nie widzisz... bo jesteś ślepa, ale tylko na uczucia, laleczko-z oddali wydobył się złowrogi śmiech. Zakapturzona postać ze sznureczkami na palcach.
-Kim jesteś? Kim JA jestem ?
-Jesteś po prostu brzydką marionetką. Sama zobacz-z pochodni wydobył się ogień, rozświetlając tym samym pomieszczenie.
Lustro. Ogromne lustro, a przed nimi dwa cienie... Jeden należał do niej.
Przyglądała się z niedowierzaniem. Dłonią tknęła tafli zwierciadła. Postać powtórzyła to samo... To ona~
Czemu ? Jak ? Dlaczego ?-samowolnie te pytania rzucały się na nowo narodziny umysł.
-Napatrzyłaś się już ? Więc chodź Marionette-ton pełen jadu. Chłodna dłoń spoczęła na jej barku, powodując nieprzyjemny dreszcz, a może przyjemny ?
Ona nie pamiętała, żeby coś takiego miało miejsce... Zaraz, zaraz czym lub kim ona była ?
-Chce być tak samo kochana jak wszystkie lalki które masz...
Ale wszystkie są piękne, a ja brzydka... Czy to dlatego mnie nie kochasz ?-padło pytanie z jej ust. Złapała się za głowę.
-Ja nie potrafię kochać, bo miłość to rzecz ulotna. Szybko przybywa jak i przemija. Nie jesteś człowiekiem... Już nie~! Od teraz nazywasz się Lucy Chamber, ale dla mnie i tylko dla MNIE jesteś Marionette-cichy szept oraz gorący oddech rozeszły się po jej skórze.... porcelanowym naskórku~
-Zakryj swe oko i skosztuj granatu-mruczy, a ona przyjmuje podarunek w postaci przepaski, a w nią zawinięte dwa owoce jabłka granatu. Gdyby wiedziała jaką przysięgę zawarła, nigdy by nie kosztowała daru~
~*~
System uruchomiony...
Naprawione już stłuczone szkło-więc powstań.
Krocz jak Ci każę!
Naprawiłam twą twarz Lucy, spełniając twe życzenie królowo
Już nigdy w czasie smutku uśmiech nie zniknie~
-Powstań jak Ci każę. Znasz tylko mój głos i tylko on ma prawo wydawać Ci polecenia. Nigdy nie poznasz mej twarzy. Nie masz już uczuć, nie odczuwasz emocji. Już nie jesteś niedoskonała. Teraz możesz dokończyć dzieło, a więc ruszaj Lucy. Masz swój czas, a po nim przetnę twą nić~złote ostrze, a wraz z nim w oddali krzyki potępionych.
-Dobrze się bawisz-odwróciła się. To ON.
-Czego tu szukasz ?!-ciche syknięcie przepełnione nienawiścią, wydobyło się z jej ust. Tak właśnie ją zapamiętał.... Dumną i arogancką.
-Masz pozdrowienia od *Dominae....-wymruczał ze spokojem posyłając jej pogardliwe spojrzenie.
-Mów po co tak naprawdę przybyłeś!
-By odzyskać obiekt.
~*~